Nie miałem wiele czasu, ale udało się wykroić dwie godziny między warszawskimi spotkaniami. Wystarczyło, by uruchomić firmę portretową i zapewnić sobie znakomitą zabawę w towarzystwie zainteresowanych modeli.
W zaimprowizowanym naprędce atelier plenerowym pojawili się przedstawiciele krukowatych – gawron, wrona i kawka.
Tradycyjnie stawiła się krzyżówka.
I mewa.
Wpadłem na chwilę do zakątka, w którym zawsze można liczyć na modraszkę i bogatkę.
A już przy wyjściu zauważyłem pełzacza. I sporządziłem portret z zaskoczenia.
A jutro zapraszam na dodatkowe impresje z wycieczki do Łazienek.