Zimowe fotografowanie sikor przy karmniku było zaskakujące – mieliśmy czarnogłówki, sosnówki i czubatki, a częściej od nich widywana modraszka – by zacytować Stanisława Barańczaka – „jakoś nie chciała się zjawić”.
Kiedy już przyleciała – tylko na chwilkę – to akurat w pięknym świetle, miękkim i (to chyba właściwe określenie) mroźnym. Gałęzie ułożyły się tak, że część z nich zarejestrowała się ostro, część w rozmyciu.
Podszedłem do drzewa po cichu, ostrożnie, by zbudować bliski kadr. Oszroniona gałązka na drugim planie tworzy swego rodzaju obramowanie głównej bohaterki.
A później modraszka podleciała na pieniek z wysypanymi ziarnami. Nie chciała jednak jeść. Wyraźnie zależało jej na tym, abyśmy zapamiętali, że mały błękitno-żółty ptaszek może się po prostu zamyślić.
I tak to zapamiętaliśmy.