Pierwszy wieczór nowego roku spędziłem w Parque Juan Pablo II, dwa kroki od Estadio Gran Canaria, gdzie gra miejscowa drużyna UD Las Palmas, bliska mi z powodu żółto-niebieskich barw, będących także dumą Lubuszanina Drezdenko. Tyle o piłce, reszta o ptakach.
Ostatnia godzina przed zachodem słońca, w parku nazwanym imieniem naszego wielkiego Rodaka, była niezwykła. W teatrze jednego aktora, w scenografii kaktusowej, wystąpiła świstunka kanaryjska (phylloscopus canariensis).
Uroczy ów endemit wyeksponował się najpierw na jasnym tle, nie rezygnując z kaktusowego postumentu.
Ale, jako że złota godzina ma swoje oświetleniowe atuty, w kolejnych fazach pozowania świstunka postawiła na cieplejsze kolory.
Przyjrzyjmy się teraz lewemu profilowi:
I jeszcze raz prawy profil w szerszym kadrze:
Na koniec mały popis wdrapywania się:
Wobec takiego spektaklu kanarek, drugi bohater wieczoru, postawił na powściągliwość i dyskrecję:
No, może z odrobinką lansu, wszak nie każdy ma takie kanarkowe barwy. A jak się ma coś szczególnego, to należy wyeksponować.
Za to kos, jedyny spośród towarzystwa, którego można podglądać sobie i w Parku Jordana w Krakowie, uznał, że niczego nie musi udowadniać.
Na całe to widowisko z pobliskich krzaków spoglądał wzrokiem godnym i refleksyjnym czarny kot.
A gdy wychodziłem z parku, pokłoniłem się jego Patronowi, świętemu Janowi Pawłowi II. I poczułem, jakbym właśnie szedł Franciszkańską, chwilę przed zakrętem w Bracką, w stronę Rynku.