Na Mierzei Helskiej zimne światło i klimat jak z kryminałów Henniga Mankella. Śnieg, wiatr, długie wędrówki wzdłuż brzegu.
Mewa srebrzysta, pierwszoroczna, przyleciała ze Szwecji albo Finlandii. Często na wyrost przypisujemy zwierzętom ludzkie cechy i uczucia, ale gdy patrzy się na nią, naprawdę widać coś w rodzaju zamyślenia, zadumy, może nawet rozczarowania brutalnością świata. Po raz pierwszy doświadcza czym jest zima – walka z chłodem, rywalizacja o pożywienie. Każdy dzień może być ostatni.
Port Władysławowo. Niewielu turystów, ktoś karmi ptaki, kilku wędkarzy dyskutuje na nabrzeżu. Mewa śmieszka rozgląda się wokół. Jest u siebie.
W portowej przestrzeni nawet wrona siwa czuje, że w proteście przeciwko kruchości świata trzeba stawać się kimś więcej. Patrolować okolice bez kompleksów, lotem pełnym godności, jak mewy i kormorany. Tańczyć na murku, wbrew pospolitemu wroniemu losowi.
Także kawki, debatujące na nabrzeżu, zadają kłam wszystkim niesprawiedliwym sądom, jakie zbyt pochopnie wygłasza się o krukowatych. Że niby śmieciarze i szkodniki. A przecież to najinteligentniejsze ze wszystkich ptaków.
Czas zmienić miejsce, pojechać na drugą stronę półwyspu. Czterdzieści minut podróży samochodem, w połowie krótki przystanek w Chałupach. Nagłe zachmurzenie, czaple wyglądają jak senne majaki.
Już na końcu drogi, w pobliżu oczyszczalni ścieków w Helu, kos rozgląda się z wysokości płotu, jakby wypełniał rolę stróża odpowiedzialnego za obserwowanie okolicy.
Nadlatują sikory – czubatka, sosnówka i najpospolitsza bogatka. Szczególnie cieszy obserwacja tej pierwszej, najbardziej osiadłej spośród sikor, nie zmieniającej miejsca pobytu niejako wbrew ptasiej naturze. Jeśli pojawia się czubatka ze swoim fantazyjnym irokezem, to znaczy, że mieszka tu od zawsze i to się nie zmieni.
Przez chwilę postanawia zapozować dzwoniec. Pręży się trzy sekundy, świadomy swoich walorów, i znika w zaroślach.
Na scenę wchodzi strzyżyk, niemal najmniejszy – po mysikróliku – ptak tej części świata. Pozwala oglądać się jeszcze krócej niż dzwoniec. Sekunda wystarczy jednak, by nacisnąć migawkę, zanim i on uzna, że koniec spektaklu.
Za moment zrobi się ciemno, to przecież jeden z najkrótszych dni w roku. Śnieg, wiatr, długie wędrówki wzdłuż brzegu. Zimne światło i klimat jak z kryminałów Henniga Mankella.
Uważny komentarz do cudownych fotografii ?✨?