Boże Narodzenie w październiku? Jakaś nowa, świecka tradycja? Nic podobnego. A jak było – opowiem. Ostrzegam: będzie podniośle i nieco moralizatorsko, jak to w opowieści wigilijnej.
Spacerowałem po Lądku Zdroju w jeden z ostatnich październikowych wieczorów. W parku zdrojowym rozglądałem się za ptakami, ale bez większego efektu. Kilka razy próbowałem podczołgać się do żerującej zięby, która ilekroć mnie zobaczyła – czmychała. Było dość zimno i ponuro.
Pogodziłem się już z tym, że urobek fotograficzny będzie marny, do zachodu słońca zostało może pół godziny. Postanowiłem wrócić do hotelu. I nagle, przy uzdrowisku Wojciech, zobaczyłem coś niezwykłego, pełnego blasku, kolorów i światła – szklaną sikorkę.
A obok niej – bociana.
Przy wejściu do uzdrowiska stał niewielki kram z pamiątkami, a wśród nich – kolekcja szklanych figurek. Właścicielka obwoźnego straganu przyjechała z Wałbrzycha i powoli zwijała interes, pomstując na kiepski utarg, zaledwie trzydzieści złotych, mniej niż koszt paliwa potrzebnego, aby przyjechać z tym majdanem do Lądka. Słuchałem jej narzekań, a jednocześnie – w pełnym zachwycie – dokumentowałem zbiory kolorowych ptaków pięknie prezentujących się na tle innych szklanych figurek.
Kupiłem wszystko, co się dało, płacąc – jak w reklamie – Mastercard. Mina właścicielki straganu: bezcenna.
W drodze do hotelu, dosłownie w ciągu ostatniego kwadransa przed nastaniem ciemności, udało mi się na tle pięknych kolorów zrobić sesję wróblom.
Jakby tego było mało – z daleka dostrzegłem pełzacza wdrapującego się na drzewo.
I kopciuszka na pobliskim płocie.
To był piękny koniec czegoś, co zapowiadało się kiepsko.
Cóż wspólnego ma ta historia z Bożym Narodzeniem? Powracam do niej w dniu, kiedy świat zmienia się dzięki narodzinom Zbawiciela. Każdego roku właśnie 25 grudnia możemy uświadomić sobie, że Jego nadejście jest szansą i nadzieją dla każdego. Ale dlaczego myślimy o tym (jeśli w ogóle, zważywszy na polityczną poprawność zsekularyzowanych świąt) tylko tego jednego dnia? Przecież codziennie możemy w prostych zdarzeniach odnajdywać piękno, dobro i nadzieję.
Z mojej perspektywy każda chwila fotografowania ptaków (także tych szklanych), nagłego olśnienia urodą świata, jest czymś w rodzaju Bożego Narodzenia. Nawet w październiku, w Lądku Zdrój, miejscowości, której – jeśli wierzyć dialogowi z kultowego filmu – nie ma. A jednak jest.
Dobrych Świąt Bożego Narodzenia!